„Pogoń za celem z klapkami na oczach i chroniczny głód rozrywki często się przeplatają. Te dwa bieguny odsuwają się od siebie coraz bardziej i wzrasta intensywność bodźców, których potrzebujemy, by poczuć samych siebie. Prawdziwe odprężenie i odpoczynek można znaleźć tylko we własnym centrum.”
Barbara Temelie, Odżywianie według pięciu przemian dla matki i dziecka
Kiedy po intensywnych sesjach pracy z ciałem siadamy w kręgu rozmowy, często pojawiają się słowa wdzięczności za możliwość odreagowania i strząśnięcia z siebie stresu, który nagromadził się w ciele w trakcie „codziennej bieganiny”.
Rzeczywiście – praca z asanami i głęboki proces taneczny pozwalają na nowo skontaktować się z zamrożonymi w ciele emocjami i odczuć nasz aktualny, autentyczny stan psychofizyczny. Mamy szansę oczyścić się z napięć i wyrazić się we właściwy sobie sposób.
Warto jednak pamiętać, że aktywności prowadzące do rozładowywania napięcia nie są u homo sapiens niczym nowym i istnieją właściwie odkąd istnieją ludzkie społeczności (a więc i – w domyśle – związany z funkcjonowaniem w nich stres). Na przestrzeni tysiącleci wypracowaliśmy sobie zarówno zinstytucjonalizowane, regularnie służące temu celowi imprezy (w myśl maksymy „Chleba i igrzysk!”) oraz praktyki realizowane w zaciszu domowym, z kompulsywnym objadaniem się i seksem na czele.
Zaryzykuję tu więc myśl, że udział w zajęciach jogi, tańca, czy jakiejkolwiek innej otoczonej duchową aurą praktyki, z taką motywacją, nie różni się wiele od przebieżki, albo wizyty w parku rozrywki/galerii handlowej.
Co w takim razie zamiast?
Jak wyjść z błędnego koła, jakim jest dla nas nieustanne nakręcanie się i rozładowywanie (bez porzucania rodziny, pracy, miasta na rzecz samotnej jaskini w indyjskich górach…:)) ?
Na trop w tej kwestii, naprowadza już umieszczony na początku tekstu cytat autorstwa dietetyczki, Barbary Temelie: „Prawdziwe odprężenie można znaleźć tylko we własnym centrum.”
No tak. To, na pierwszy rzut oka, enigmatyczne stwierdzenie, po głębszym przemyśleniu okazuje się jednak całkiem soczystym konkretem: zamiast szukać poza sobą, wejdź w siebie. Zamiast narzucać coś swojemu ciału, naucz się go słuchać. Wróć. Do siebie, do środka. Osadź się w ciele, poczuj je, naucz się z nim komunikować, pozwól mu się prowadzić.
Narzędzia, z jakimi pracujemy, nie mają doraźnie Cię zrelaksować. Zrzucanie napięcia jest kluczowym, ale jedynie pierwszym krokiem w pracy z ciałem, tak, jak sprzątnięcie w szafie i pozbycie się zbędnych ubrań: jeśli nie zmienisz nawyków, w mgnieniu oka pojawi się taki sam bałagan.
Każdą zmianę poprzedza istotny etap, jakim jest obserwacja – świadomość i to do tego w naszej pracy z ciałem dążymy: dlatego piszemy, dlatego rozmawiamy w kręgu, dlatego skupiamy się na oddechu w asanach lub na stopach w tańcu, dlatego siadamy do medytacji. Uczymy się siebie, odkrywamy swoje zasoby i ograniczenia.
Celem pracy jest odzyskanie Twojej własnej mocy. Głęboko wierzymy, że masz już wszystko, czego potrzebujesz. Już teraz jesteś ekspertem od samego siebie. Jedyne czego trzeba, to ponownie nauczyć się działać w ciele: obserwować je, słuchać go, współpracować z nim, wyrażać się we właściwy Tobie sposób.
Słuchaj więc uważnie. Zaufaj sobie. Wróć do własnego centrum. Jalla!