O dobrej komunikacji i empatii do siebie.

Chcesz być empatyczny dla innych? Zacznij od siebie.

Balicka ala FridaPróbowałam napisać ten tekst od tygodnia. Ale jak ubrać w słowa to, czego trzeba doświadczyć, by zrozumieć? Nie lubię pustych słów, daleko mi od górnolotnych stwierdzeń i coelhizmów. Nie jestem typowym trenerem, chodzę w koszulkach z napisem „Some girls were just born with glitter in their veins”, maluję usta na fioletowo, prowadzę warsztaty w tiulowych spódnicach, a w wolnych chwilach przebieram się za wymyślone ludziki (tzn. postaci ze światów fantasy czy sci-fi) podczas larpów. Czasem palę i przeklinam. Lubię las, góry i morze. Ale najbliższa mojemu sercu jest empatia. I komunikacja. Bo to właśnie to doświadczenie zmieniło moje życie, wywracając je w którymś momencie o 180 stopni.

Komunikacja fascynowała mnie od zawsze, może dlatego, że mam 6 rodzeństwa i w domu było w tym temacie dosyć ciężko. Może dlatego, że najbardziej pragnęłam tej wszechogarniającej błogości w moim ciele, gdy czułam się zrozumiana, zauważona i zaakceptowana – taka, jaka jestem, z tym, co czuję. To nie było łatwe, bo jako dziecko i nastolatka miałam w sobie ogromne pokłady smutku, rozpaczy i bezradności – mierzyłam się z chorobą, niepełnosprawnością, dwoma operacjami kręgosłupa. Czy ktoś jest w stanie znieść takie emocje drugiej osoby? I to tak długo?! „Przecież nikt empatyczny tego nie wytrzyma”. Tak myślałam i z tego powodu większość mojego okresu dorastania spędziłam w bólu, palącej samotności, uczuciu beznadziei i niekończącego się smutku.

Bardzo się myliłam, bo myślałam, że empatia jest wtedy, kiedy ktoś czuje to co Ty. Ale wiesz, powiem Ci teraz sekret: nikt nie jest w stanie poczuć tego co Ty. Nikt. Ty również nie poczujesz emocji drugiej osoby. Bo kiedy widzę cierpienie drugiej osoby to czuję smutek. I to jest mój własny smutek. Bo ta osoba może wcale nie być smutna. Może być rozżalona, może być zrezygnowana, może być wściekła. Ja mogę tylko się domyślać – ale mogę też sprawdzić, zapytać: co czujesz?

Często pytam o to siebie – „co czujesz, Gosiu? Jestem wściekła. A czy to jest tak, że czujesz wściekłość, bo bardzo zależy Ci na tym, żeby być niezależną i samodzielną, a tymczasem znów chodzisz o lasce i nie możesz wyjść z domu? Tak. Mmmm.” Mruczę do siebie i siedzę sobie z tym. Bo widzisz, empatia to akceptacja. To bycie w tym, co jest, bez żadnego planu, bez szukania rozwiązania, bez pocieszania, bez dawania rad, bez oceniania, bez krytykowania. To niedziałanie. To po prostu bycie.

Myślę, że to bardzo trudne w naszej kulturze. Wielu z nas słyszało w dzieciństwie złote rady-pocieszacze, bagatelizowanie, ignorowanie, podważanie tego, co czujemy: „co cię nie zabije to cię wzmocni”, „do wesela się zagoi”, „nie pierwszy, nie ostatni raz”, „daj spokój, to tylko…”, „czy aby nie przesadzasz?”. A kiedy jest problem? Kiedy kogoś coś boli, kiedy jest smutny? Trzeba to naprawić. Trzeba coś zrobić. Trzeba pomóc. Wiesz, co się dzieje, gdy słysząc o cudzym problemie od razu zaczynasz radzić i szukać rozwiązania? Ta osoba może poczuć się niewysłuchana i niezrozumiana. Ale przede wszystkim to Ty stracisz szansę na głęboki, szczery kontakt. Nie dowiesz się, co czuje ta osoba. Nie dowiesz się, dlaczego tak się czuje, co jest dla niej naprawdę ważne, jakie ma potrzeby. Proponując rozwiązania bez wcześniejszego zobaczenia tej osoby z jej emocjami i potrzebami, tak naprawdę proponujesz swoje rozwiązania. Jak Ty byś to zrobił/a. Jak Ty byś postąpił/a. A gdzie jest miejsce dla drugiego człowieka? Przecież to on mówi o swoim problemie. Kiedy próbujemy rozwiązać coś z pozycji „ja bym to zrobił/a…”, „jakbym był/a tobą….”, to być może sami potrzebujemy empatii. Może ja potrzebuję być najpierw dla siebie?

Czasem trudno mi być ze sobą. Mam też takie wyobrażenie, że wielu ludziom może być czasem trudno w tym obszarze. Dlatego to, czego uczę się codziennie i którą to wiedzą dzielę się na każdych moich warsztatach – to EMPATIA DLA SIEBIE. Bo jeśli nie umiem być ze sobą, siebie nie umiem wysłuchać, to jak mogłabym być z drugą osobą? Kiedy moje potrzeby są nierozpoznane, kiedy nie wiem, co sama czuję, jak mogłabym towarzyszyć innemu człowiekowi w jego przeżywaniu?
Dla mnie empatia dla siebie oznacza pozwolić sobie. Pozwolić sobie leżeć w łóżku i nic nie robić. Pozwolić sobie na płacz w nocy. Pozwolić sobie na filiżankę kawy w ulubionej kawiarni. Pozwolić sobie na odmówienie spotkania przyjacielowi, kiedy jestem zmęczona. Powiedzenie: mam uczucia. OK. Mam potrzeby. OK. I nie muszę nic z tym robić. Nic nie muszę. Jeśli się zagubię, jeśli stracę siebie z oczu, nie będę w stanie być z drugą osobą, nie będę mogła podarować jej czy jemu najcenniejszego prezentu – bycia szczerym, bycia otwartym, bycia towarzyszem. Empatia dla siebie to stawianie siebie na pierwszym miejscu, by móc być w kontakcie, by móc być z innymi pełniej. I życzę jej zarówno Wam, jak i sobie.

Zapraszam spotkania z empatią. Zajrzyj w program i dołącz do nas! Kurs komunikacji empatycznej. 

Małgorzata Balicka